Mariusz Staszewski: Po pierwszej serii taki wynik bralibyśmy w ciemno

Dodane przez: Redaktor tzostrovia 28 maja, 2019

-Żużel jest tak nieprzewidywalną dyscypliną sportu, że nie wybiegam myślami dalej niż do kolejnego meczu w Rybniku, gdzie gospodarze pojadą pod presją. My cieszymy się ze zwycięstwa u siebie. Cała pierwsza runda jest jak najbardziej na plus – ocenia trener Arged Malesa TŻ Ostrovia, Mariusz Staszewski.

Arged Malesa TŻ Ostrovia wygrała z PGG ROW-em Rybnik 47:42. Jest powód do radości czy po ostatnim wyścigu, w którym goście zmniejszyli straty do pięciu punktów, pozostaje lekki niedosyt?

-Jak najbardziej jest powodów do radości. W pewnym momencie wyglądało, że mecz może zakończyć się naszym wysokim zwycięstwem, ale myślę, że po pierwszej serii, taki wynik bralibyśmy w ciemno. Jestem naprawdę zadowolony.

Przed meczem takie zwycięstwo wziąłbyś też pewnie w ciemno?

-Jak najbardziej. Myślę, że wynik meczu w Rybniku jest także sprawą otwartą. W niedzielę to my mieliśmy duże ciśnienie i przysłowiowy nóż na gardle, bo wiadomo, że u siebie trzeba wygrywać. W rewanżu pojedziemy po raz kolejny mecz, który możemy i chcemy wygrać bez ciśnienia. Presja będzie tym razem na gospodarzach.

Wszystkie stykowe sytuacje w tym meczu były rozstrzygane – pewnie słusznie – na waszą niekorzyść. Robiło się przez to nerwowo?

-Brakowało nam szczęścia. Wyścig młodzieżowy pechowo się ułożył. Jechaliśmy na 3:3, a po kontakcie Kamil Nowacki przewrócił się i został wykluczony z powtórki. Z remisu zrobiło się 1:5. Nie mieliśmy szczęścia w tym meczu, tym bardziej trzeba pochwalić drużynę, że poradziliśmy sobie z najtrudniejszym rywalem w Nice 1. Lidze Żużlowej. Nic tylko się cieszyć.

Aleksandr Łoktajew po przerwie zaimponował formą. Ciebie też zaskoczył?

-Wygląda na to, że po przerwie wrócił głodny jazdy. Jego forma dobrze wróży na przyszłość.

Dorobek Sama Mastersa może nie jest imponujący, ale 4+1 z bardzo trudnego numeru 10 to również pozytywny wynik?

-Poza pierwszym wyścigiem, w kolejnych punktował z trudnego numeru. Jechał bardzo ładnie parowo. Przywiózł raz 5:1. Nie można mu nic zarzucić.

Grzegorz Walasek pojechał jak na lidera przystało…

-Myślę, że chodzi przede wszystkim o to, żebyśmy mieli piątkę punktujących zawodników. Jak było widać, nawet gdy komuś przytrafi się słabszy dzień, inni starają się uzupełnić punkty i wówczas łatwiej układają się nam te mecze.

Goście z Rybnika mówili, że po dosypaniu nawierzchni Ostrów zyskał atut własnego toru. Szczególnie w drugiej części zawodów. Faktycznie to jest teraz wasz duży handicap?

-Pierwsza seria meczu była dla nich, więc może nie do końca jest tak trudno go rozszyfrować. Skoro jednak tak mówią, może tak faktycznie jest.

Na półmetku rozgrywek Nice 1. LŻ Arged Malesa TŻ Ostrovia ma 4 zwycięstwa i 2 porażki. Z dorobkiem 8 punktów jest liderem tabeli. Czego chcieć więcej jako beniaminek?

-Rzeczywiście, jest dobrze. Jedynie szkoda zbyt wysokiej porażki w Gdańsku. W Łodzi, gdzie przegraliśmy minimalnie był fajny mecz i można tam było nawet pokusić się o zwycięstwo. Pierwsza runda dla nas wypadła jak najbardziej na plus.

W perspektywie rewanżów jest szansa na kilka bonusów…

-Owszem, ale żużel to tak nieprzewidywalna dyscyplina sportu, że ja zbyt daleko nie wybiegam myślami. Skupiam się na najbliższym meczu w Rybniku. Później będziemy martwić się, co dalej.

W Rybniku to może być zupełnie inny mecz i nowa historia?

-Każdy mecz jest nową historią. Obecnie żużel jest tak nieprzewidywalny, że mecz domowy i na wyjeździe niewiele muszą się różnić. Zdecydowanym faworytem jest drużyny z Rybnika, ale my tak jak zawsze #OSTROpoSWOJE pojedziemy powalczyć.