Usłyszane po meczu w Ostrowie: Zapamiętamy ten dzień do końca życia

Dodane przez: Redaktor tzostrovia 26 sierpnia, 2019

-Dzięki temu, że wygraliśmy dwumecz ostatnim wyścigiem, zapamiętamy ten mecz do końca życia – mówił szczęśliwy trener Arged Malesa TŻ Ostrovia, Mariusz Staszewski. Jednym radość, drugim smutek. – Czuję ból i smutek – tłumaczył Rafael Wojciechowski, menedżer Car Gwarant Startu.

Mariusz Staszewski (trener Arged Malesa TŻ Ostrovia): Co prawda prowadziliśmy od czwartego wyścigu, ale w dwumeczu strasznie ciężko szło nam odrabianie strat z pierwszego meczu. Było bardzo trudno, ale daliśmy radę. Ten ostatni wyścig wszyscy zapamiętają do końca życia. Każdy punkt był niezwykle ważny. Wygraliśmy ten dwumecz jednym punktem. Każdy był na wagę złota. Kamil Nowacki zrobił to, co do niego należało. Marcin Kościelski przywiózł na 5:1 seniora. Wszyscy stanęli na wysokości zadania. Owszem, w całym dwumeczu było sporo błędów z naszej strony, ale koniec końców jesteśmy w finale o ten jeden punkt.

Rafael Wojciechowski (menedżer Startu Gniezno): Przede wszystkim chciałbym pogratulować drużynie z Ostrowa awansu do wielkiego finału. Nie ukrywam, że my tam bardzo chcieliśmy się znaleźć. Przeżyłem już kilka takich przegranych horrorów i wielka szkoda, że zabrakło nam tego jednego punktu. Teraz można gdybać, gdzie go straciliśmy. Czy na defektach w pierwszym meczu czy też może brakło nam punktów juniorów, po tym jak kontuzji nabawił się Damian Stalkowski.

Tomasz Gapiński (zawodnik Arged Malesa TŻ Ostrovia): Mecz ten kosztował mnie dużo zdrowia. Jestem niesamowicie zmęczony, ale i szczęśliwy, bo mamy ten wielki finał. Nikt na nas nie stawiał, a my to znowu zrobiliśmy. Przed ostatnim wyścigiem wiedziałem, co musimy zrobić. Kiedy wyprzedziliśmy Oskara Fajfera, później tylko nasłuchiwałem, z której strony jedzie rywal i jak najszybciej jechać do mety. Zaczęło się źle, bo dobraliśmy błędne ustawienia. Nastąpiła korekta i wszystko wróciło do normy. Była szybkość i radość z jazdy.

Radosław Strzelczyk (prezes TŻ Ostrovia): Może i sam Alfred Hitchcock by takiego scenariusza nie wymyślił, ale zrobiła to Ostrovia. Jesteśmy specjalistami od takich horrorów. Nie pierwszy raz przecież wygrywamy w ten sposób. Emocje były niesamowite, nie sposób je opisać. Obawiałem się, że zejdę na zawał, a teraz jesteśmy ogromnie szczęśliwi. Chciałbym podziękować całej drużynie, która pokazała ogromny charakter. Dziękuję kibicom za tak wspaniałą frekwencję i znakomity doping. Ostrów Wielkopolski jest głodny takich sukcesów. Cóż więcej dodać. Dla takich chwil warto żyć.

Olivier Berntzon (zawodnik Car Gwarant Startu Gniezno): Co z tego, że w pięciu wyścigach jechałem dobrze, ale tego decydującego nie udało się rozstrzygnąć po naszej myśli. Nie ważne, jakim byłem szybki wcześniej. Liczy się tylko to, jaką różnicą przegraliśmy ostatecznie ten półfinał. Lubię ostrowski tor. To świetny owal do ścigania. Dzisiaj jednak nie mam z niego dobrych wspomnieć i jak najszybciej chciałbym stąd wyjechać. W wyścigu 15 startowałem z pola D, które w końcówce zawodów zawsze jest trudne. Oskar Fajfer miał za to świetne wyjście spod taśmy z pola B. Nieszczęśliwie został on wyprzedzony równocześnie przez dwóch rywali. Jechałem czwarty i tak naprawdę nie chciałem mu przeszkadzać w walce z dwójką gospodarzy. Liczyłem do końca, że uda mu się wyprzedzić choćby jednego rywala, ale nie było to niestety takie łatwe.