W oczekiwaniu na powrót Tomasza Gapińskiego

Dodane przez: Redaktor tzostrovia 2 lipca, 2019

Cały czas trzymamy kciuki za kontuzjowanego Tomasza Gapińskiego, który przechodzi rehabilitację po tym, jak podczas półfinału IMP w Rawiczu złamał z przemieszczeniem obojczyk. Od operacji naszego żużlowca minęły już 2,5 tygodnia. W czwartek wyjaśni się, czy jeden z liderów będzie w stanie wrócić na tor już na niedzielny mecz z Unią Tarnów. W oczekiwaniu na powrót do zdrowia popularnego „Gapy” zapraszamy do lepszego poznania tego żużlowca.

Ma w kolekcji siedem medali Drużynowych Mistrzostw Polski, w tym trzy tytuły mistrzowskie. W 2015 roku na torze w Gorzowie zdobył brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Polski. W Równem w 2011 roku został indywidualnym mistrzem Europy, a w 2004 roku w Debreczynie wywalczył brąz Mistrzostw Europy Par. W tym sezonie jest jednym z kluczowych żużlowców Arged Malesa TŻ Ostrovia. – Pochodzę z Piły. Moja przygoda z żużlem zaczęła się podobnie, jak w wielu innych przypadkach. Mój starszy brat był w szkółce żużlowej. Tak to się jakoś potoczyło, że brat dał sobie spokój, a ja zostałem w sporcie żużlowym. Poza tym rodzice od najmłodszych lat zabierali mnie na zawody – rozpoczyna swoją opowieść Tomasz Gapiński.

Początki były ciężkie. Pamiętam, że wszyscy szkółkowicze przez rok zanim wsiedli na motocykle, musieli pracować przy sprzęcie zawodników w klubowym warsztacie. To były zupełnie inne czasy. Kiedyś była większa selekcja. Jak ja się zapisywałem, chętnych do szkółki było sto osób. Wszystkie sto przyjęto, a później zostało nas około dwudziestu. Obserwowano nas, czy wytrzymujemy przy myciu, sprzątaniu i całej żużlowej otoczce. To była świetna szkoła żużla – podkreśla dziś niespełna 37-letni zawodnik Arged Malesa TŻ Ostrovia.

Jako młodzieżowiec wielkich sukcesów nie miałem. Z tego okresu pamiętam głównie dużo kontuzji. Tory były przyczepniejsze. Największym osiągnięciem było bodajże szóste miejsce w Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostwach Polski. Z uwagi na kontuzje nie wystartowałem w Indywidualnych Mistrzostwach Europy Juniorów, do których się dostałem. Przepadły mi też IMŚJ. Kontuzje zablokowały mocno mój rozwój w juniorskich czasach. Były to drobne, typowe żużlowe kontuzje, jak obojczyk, nadgarstek czy kości śródstopia. Metody leczenia były wtedy też inne. Nie robiono tyle operacji, a praktycznie każde złamanie kończyło się gipsem i miesięczną lub dłuższą przerwą. Doktor Bystrzycki opiekował się mną dobrze, za co mu dziękuję, ale musiałem swoje pauzować. Strata miesiąca czy dwóch w żużlu w trakcie sezonu to naprawdę czas nie do nadrobienia – wspomina Gapiński. Mimo tych wszystkich przeciwności losu zdołał wywalczyć cztery medale MDMP oraz złoto MMPPK.

Najlepsze wyniki osiągałem we Włókniarzu Częstochowa, bynajmniej pod kątem średniej biegowej. Indywidualnie największy sukces, jakim był brązowy medal IMP święciłem w Gorzowie. Za czasów Stali awansowałem także do Grand Prix Challenge, za co później zwyzywał mnie prezes Komarnicki. Następnego dnia jechaliśmy bodajże play-offy z Falubazem Zielona Góra, które przegraliśmy, a ja zaprezentowałem się słabo. Dostało mi się za ten awans do GP Challenge – wspomina z uśmiechem po latach Tomasz Gapiński. – Wiadomo były wzloty i upadki w różnych sezonach. Bardziej jednak wszędzie było miło, jak nie miło – dodaje.

Do Ostrowa trafił na mały jubileusz związany ze współpracą ze swoim sponsorem. – Dziesiąty rok otrzymuję pomoc od firmy panów Jana i Andrzeja Garcarków. Zaczęło się to dekadę temu, kiedy przechodziłem do Stali Gorzów. Po jednym z turniejów w Ostrowie na koniec sezonu rozpocząłem rozmowę o tym, że będę zmieniał samochód. Zostałem zaproszony na kawę i tak w zasadzie się nasza współpraca zaczęła. Najpierw dostałem dobry upust na zakup samochodu w zamian za reklamę, a później z roku na rok nasza współpraca się rozkręcała – wyjaśnia Gapiński.

Nie samym żużlem żyje człowiek. Po zawodach i treningach żużlowcy wracają do swoich rodzin, gdzie czekają na nich żony i dzieci. – Mam dwójkę małych dzieci, których wychowanie pochłania sporo czasu, więc hobby trzeba odłożyć na dalszy plan. Poza tym prowadzimy z żoną biznes, co też absorbuje nas czasowo. Dzieci teraz zaczęły chodzić do przedszkola, więc jest trochę lżej. Między dziećmi jest półtora roku różnicy i naprawdę jest co robić przy wychowaniu takiej dwójki. Mam syna i córkę. Syn ma 6 lat, a córka 4,5 roku – mówi.

Starsza latorośl Tomasza Gapińskiego już ma za sobą pierwszy kontakt ze sportem żużlowym. – Syn już w zeszłym roku, z racji tego, że jeździłem w Pile, bywał na treningach. Kiedy było mu za głośno wracał z babcią do domu, a my dalej trenowaliśmy. Do Ostrowa na pewno go też przywiozę. Pod koniec zeszłego sezonu chodził już z nami na obchód toru, kopał i sprawdzał nawierzchnię. Widać, że ciągnie go do sprzętu. Bierze śrubokręt, próbuje coś tam odkręcić przy sprzęgle – śmieje się dumny tata.

Przypomnijmy, że już w tę w niedzielę, 7 lipca Arged Malesa TŻ Ostrovię czeka bardzo ważny mecz z Unią Tarnów. Początek o 14:30. Bilety można nabyć tutaj