W wakacyjnym klimacie: Sylwetka Sama Mastersa miłośnika sportów ekstremalnych

Dodane przez: Redaktor tzostrovia 15 lipca, 2019

Wykorzystujac przerwę wakacyjną w Nice 1. LŻ proponujemy Państwu kilka luźniejszych tematów, oczywiście też związanych z żużlem. Zapraszamy do lektury profilu Sama Mastersa – Australijczyka w barwach Arged Malesa TŻ Ostrovia.

Kocham jeździć na rowerze górskim. Adrenalina jest niesamowita. Lubię też pobiegać, a wakacje najlepiej spędzać w Australii. W tym roku będzie inaczej, bo wraz z moją narzeczoną oczekujemy na narodziny dziecka – mówi Sam Masters.

Kiedy miałem 5 lat zacząłem trenować na motocyklu crossowym. W zasadzie na motocrossie jeździłem do 15 roku życia – rozpoczyna opowieść o swoich początkach w sporcie motorowym Sam Masters. –Po raz pierwszy na motocykl żużlowy usiadłem w wieku 12 lat. Przez trzy lata trenowałem równolegle speedway i motocross. Mój kuzyn zaczął uprawiać żużel i ja też zdecydowałem się tę dyscyplinę sportu. Zdałem sobie sprawę, że ciężko jest zostać mistrzem świata, a ja jako dzieciak marzyłem o tym. Poza tym, zobaczyłem, że kuzyn jeżdżąc na żużlu zarabia pieniądze i robi to co kocha. Kiedy miałem 16 lat zdecydowałem się definitywnie na speedway. Do 18 roku życia w zasadzie niewiele jeździłem. Kiedy ukończyłem 18 lat, wyjechałem z Australii do Anglii do Somerset. Tak na dobre zaczęła się moja przygoda z żużlem, która trwa do dzisiaj – dodaje Masters.

Dla młodych Australijczyków rozpoczęcie kariery żużlowej wiąże się z trudnymi decyzjami, opuszczeniem rodziny i wyjazdem do Europy. – Nie mamy łatwo, tak jak Europejczycy. Australijczycy czy Amerykanie, by jeździć regularnie na żużlu muszą przenieść się na Stary Kontynent, najczęściej do Wielkiej Brytanii. Duńczycy, Szwedzi czy Polacy z reguły otoczeni są opieką rodzin i najbliższych. My z kolei jedziemy na drugi koniec świata, by robić to, co kochamy – tłumaczy Masters.

Australijczyk w trakcie sezonu w Europie przebywa na Wyspach. – Mieszkam z narzeczoną w Anglii. Kiedy jednak masz już rodzinę, która mieszka w Australii, a ty pół sezonu spędzasz w Europie, to nie jest tak łatwo. Ja mam to szczęście, że moja ukochana mieszka w Anglii i nawet w trakcie sezonu spędzam z nią więcej czasu. Zimą zazwyczaj wyjeżdżamy do Australii. Ten rok będzie jednak wyjątkowy, bo spodziewamy się dziecka. Dłużej zostaniemy w Anglii i dopiero w okolicy Bożego Narodzenia polecimy do Australii – tłumaczy Sam Masters, który nie może się już doczekać chwili, gdy zostanie ojcem.

Reprezentant Arged Malesa TŻ Ostrovia przyznaje, że w trakcie sezonu nie mam zbyt wiele wolnego czasu. Zimą natomiast z reguły w Australii, bo na tym kontynencie wówczas odbywają się zawody. – Wolny czas spędzam zazwyczaj z moją narzeczoną. Ogólnie lubię aktywny wypoczynek. Kocham sporty ekstremalne, jak chociażby jazdę rowerem górskim. Przeżycia są niesamowite. Lubię sobie także pobiegać, poćwiczyć w sali gimnastycznej – mówi o swoim sposobie na spędzenie wolnego czasu Masters.

Australijczyk nie kryje, że popełnił błąd, odchodząc Ostrowa po udanym sezonie 2017. – Teraz wiem, że powinienem zostać w Ostrowie na sezon 2018. Lublin wydawał mi się wówczas dobrym rozwiązaniem. Chciałem startować w Nice 1. LŻ, która jednak ma wyższy poziom niż druga liga. Problemem było to, że zimą złamałem nogę w Australii. Wybiło mnie to z rytmu przygotowań do sezonu i później ciężko było mi odnaleźć się na pierwszoligowym poziomie. Brakowało mi regularnych startów i pewności siebie. Cieszę się, że wróciłem do Ostrowa. Współpraca z trenerem Mariuszem Staszewskim układa mi się bardzo dobrze. Podoba mi się podejście, jakie ma trener do zawodnika. W Ostrowie mamy teraz mocny zespół i świetną atmosferę – podkreśla Masters.